Co do Żywiołaka, sam piszesz, że jest na zakręcie. Dla mnie to trochę kuriozalne wydawanie płyty z remixami mając na koncie jeden krążek. Tak było z Vavamuffin. Pierwsza płyta bardzo mi się podobała. Później wydali remixy. Pomyślałem, że to raczej słaby sygnał, ale czekałem na kolejne krążki. I chyba kto słuchał ten przyzna mi rację, że "Inadibusu" i "Mo' Better Rootz" mocno odbiegają poziomem od "Vabang!". I nie chcę uprawiać czarnowidztwa, ale obawiam się, że z Żywiołakiem będzie podobnie.
Poza tym rozdzielić musimy wyraźnie dwie rzeczy. Remixy i wydawnictwo unplugged. W przypadku Lao Che jestem zupełnie przeciwny wydawaniu płyty tylko i wyłącznie z remixami (to dobre dla Sweet Noise). Jako bonus na płycie w ostateczności tak, dodane na singlu też mogło by być (tak jak w przypadku Klucznika - polowałem na niego chyba 2 lata, jak zdobyłem to przesłuchałem go raz i dałem sobie spokój, bo raczej ciężkie to było). Natomiast unplugged może być, ale jeszcze nie teraz i nie w najbliższej przyszłości
P.S.
Ja rozumiem, że to by był taki pyszny deserek te remixy, ale to tylko dla fanów, którzy naprawdę kupią wszystko co tylko zespół wyda. Lao Che jeszcze nie ma na tyle silnej pozycji na rynku (patrz Kult, Coma[sic!]), żeby mogli sobie pozwolić na wydawanie odgrzewanych kotletów. Byłoby to ze szkodą dla bandu.