Wczorajszy występ Spiętego W Lubline, był chyba najlepszym koncertem na jakim byłem w życiu... Siedziałem w pierwszym rzędzie jak oczarowany cały występ(myślę, że może to potwierdzić Sarna, która śmiała się ze mnie
). To co mnie zaskoczyło - Spięty to człowiek-orkiestra... Szczególnie rozwalił mnie ostatni numer, a raczej dwa numery czyli Tingiel przechodzący w Międzymiastową Kalibra. Spięty śpiewał i grał na perkusji, no po prostu miodzio to było
Samemu Artyście chyba też się podobało. Publiczość reagowała bardzo fajnie, szczególnie było to widoczne w "Haba haba i ding ding dong", gdzie tytułowe słowa śpiewali właśnie ludzie. To samo w tym szancie "6 błota stóp".
Jak dla mnie piosenki z "Antyszanty" na żywo zabrzmiały sto razy lepiej niż na płycie, chociaż wiem, że trudno to sobie wyobrazić...
Podsumowując: koncert był mega.
Podziękowaia, pokłony dla Artysty i dla Sarny która towarzyszyła mi przed, na i po koncercie
P.S. Teraz chciałem słuchać nowej płyty Lao(żeby oswajać się z nowością), ale po tym koncercie znowu z głośników lecą Antyszanty tylko