Jest prośba, aby kolega Spięty postarał się nie zapominać na koncertach tekstów piosenek z płyty "PW".
UZASADNIENIE:
"Powstanie Warszawskie" to płyta zobowiązująca. Album ten dotknął niekwestionowanej świętości, i to w tak adekwatny sposób, że sam dla wielu stał się niemal świętoscią. Wykonywanie takiej muzyki i takich tekstów zobowiązuje zespół do pietyzmu. Każdorazowo.
I nie tylko ze względu na tematykę, ale także ze względu na słuchaczy, których życia ta płyta odmienia i którzy nieraz jadą po kilkaset kilometrów tylko po to, aby w odpowiednim momencie ryknąć z tłumem "z Bogiem, personel!" lub łykac łzy podczas "Starego miasta". Kiedy w takim utworze wokalista pomija teksty lub myli zwrotki, kwitując to rozbrajającym "zapomniałem..." (tak było 16.05 w Poznaniu) - niektórzy ogromnie się rozczarowują.
Oczywiście teksty są własnością ich twórcy i może on w/g własnego uznania bawić się nimi na koncertach, łącznie z ich zapominaniem. Tego nie chcę negować. Niektóre płyty są wręcz wpisane w takie wyluzowane podejście - taki "Gospel" wyraźnie chce być płytą lekką i radosną, z przymrużeniem oka. I dobrze, że zespół poszedł w tym kierunku - ostatnia płyta jest świetna.
Płyta "Powstanie Warszawskie" pozostanie jednak inna. Bardzo wyjątkowa. Istnieją teorie, że prawdopodobieństwo wystąpienia kolejnej płyty, tak genialnie łączącej muzykę rockową ze "sprawą polską", jest równe zeru. I to genialne połączenie zobowiązuje.
Normalnie to nie lubię radykałów, ale w tej sytuacji stwierdzam: "albo grać piosnki z "PW" z pietyzmem, albo nie grać ich wcale". Ciekawy wydaje się także pomysł zaproponowanych przez kogoś z forumowiczów - aby na koncertach grać kawałki z "PW" w osobnym bloku, bo przeplatanie ich z bardzo dobrymi, acz raczej cyrkowymi piosnkami z "Gospel" trochę psuje klimat.
Powyższe ustępy wyrażają tylko zdanie ich autora.
Pozdrowienia dla całej znakomitej kapeli Lao Che oraz wszystkich forumowiczów, którzy doczytali do końca.