przez Adam » września 28 2008 - 21:51:06
W końcu znalazłem odrobinę czasu, by przeczytać cały wątek.
Na początku chcę zaznaczyć, że słucham różnorakiej muzyki. Znajdzie się miejsce na wszystko od post-rocków typu Sigur Ros, Ścianki nie Ścianki, idm-owych clicków typu Autechre, czy LFO, po ambienty na miarę Helios, czy Eluvium. Nawet dobrym popem nie pogardzę. Co do recenzji Porcysia:
Moim zdaniem pan Jacek Kinowski zupełnie nie zrozumiał podejścia zespołu LAO CHE do tematu powstania warszawskiego. No cóż, będę tłumaczył, jak pani w podstawówce, ale nie ma innego wyjścia. Profanacja Baczyńskiego, hehe. Otóż nie, drogi panie – tu chodziło o zrównanie kogoś takiego jak Krzysztof Baczyński z ludźmi, nazwijmy rzecz „normalnymi”, prostymi (podwórkowe siekiera motyka, piłka szklanka), by ukazać swoiste Danse Macabre w obliczu wojny - symbol równości wszystkich ludzi wobec śmierci (dla przypomnienia). Jeszcze kolejny, jakże śmieszny zarzut o całą tą „egzaltację patriotyczną” (to akurat przeczytałem na forum Porcys). Ile jeszcze razy trzeba będzie tłumaczyć jednemu z drugim, że, w tym wypadku, podmiotu lirycznego absolutnie nie utożsamiamy z autorem! Tu nie chodzi, drogi Porcysiu, o wyrażenie opinii członków zespołu na temat słuszności powstania warszawskiego, czy upodobań politycznych (kurwa wasza faszystowska mać, czerwonych z nami nie ma), nie, nie, nie! To historia przedstawiona z perspektywy anonimowego powstańca – tak, tak, tak! I wbij sobie to raz, a na zawsze do łba, bo jak widzę, inaczej nie idzie.
I chyba naprawdę trzeba być głuchym, by jedyne co wynieść z warstwy muzycznej tego albumu, to porównanie do Pidżamy Porno, bo chwalona różnorodność stylistyczna nie polega tu tylko i wyłącznie na mieszaniu rocka, z reggae, jak to sugeruje Porcys. A co z „Godziną W”? Czy nie słyszysz tu przypadkiem rytmu tanga, który, przynajmniej mi, tak bardzo kojarzy się z klimatem warszawskiej Pragi? „Przed Burzą”? Jakbym słuchał katarynki sprzed obuwniczego…64 lata wstecz. A co z ambientowym pogłosem dobiegającym gdzieś z kanału, czy celi, w „Czerniakowie”? Nie wspominając o masie innych smaczków takich jak „zjechana” taśma, sugerująca starość nagrania. Melodia jak z jakiejś piosenki-rymowanki, że "Hitler biega jak szalony". Te…co ty nie powiesz? A nie wpadło ci na myśl, że ta pokręcona „melodyjka” ma ukazać cały ten absurd, szaleństwo?
A nawiasem pisząc, to wstyd mi za fanów tego zespołu, kiedy czytam posty, dajmy na to, HardChiefa. W tym temacie dobitnie obnażyłeś swoją nizinę – gratulacje! Something, z tymi cytatami ocen też nie lepszy…:D
I, „żeby nie było”, Porcysia czytuję regularnie. Z wieloma recenzjami się zgadzam (dajmy na to wspomniane „Toxicity”), ale, kiedy widzę takie ograniczenie umysłowe, jak w wypadku oceny „Powstania Warszawskiego”, czy ( ) Sigur Ros, to przypomina mi się, niedawno przeczytany, dowcip:
Piękna księżniczka została uwięziona w zamku strzeżonym przez smoka. A oto różne wersje zakończenia opowieści w zależności preferencji muzycznych rycerza-wybawcy.
NAJBARDZIEJ ALTERNATYWNA ALTERNATYWA:
Bohater przybywa wierzchem na wiewiórce, zsiada z niej, skacze na lewej nodze, gada coś bez sensu i macha jajkiem przyczepionym do pomarańczowej sznurówki. Mainstreamowy smok obrzyguje go plastikiem, na co rycerz rozwala go puszczając z kwadrofonicznego zestawu dźwięki wiertarki nagrane od tyłu. Księżniczka nawet chciałaby pocałować wybawcę, ale cóż począć, skoro ma on
cztery pary oczu, szczęki, czułki na głowie i cały jest jakiś taki zielony.
(…)
BONUS:
RYCERZ JEST FANEM SERWISU PORCYS.COM
Bohater znudzony spogląda się na postać smoka i stwierdza, że takie gady to były modne dwa lata temu, a w ogóle to on ma w chacie 547 lepszych okazów od tego tu. Mija zdumioną bestię, wchodzi do zamku, którego w ogóle nie doznaje, księżniczkę ocenia na 1,4, po czym kompletnie zdegustowany oddala się stwierdzając wszem i wobec, że porządne zamki są tylko za granicą.
(…)
Amen.