No właśnie, co sądzicie o koncertowym wykonaniu utworów z "Guseł"? Ja mam osobiście mieszane uczucia. Wiem, że to nie łatwe przenieść ten kunszt i geniusz studyjny na scenę, ale wydaje mi się, że chłopaków na to stać. Instrumentarium i ich warsztat pozwala im wznieść się na wyżyny swych możliwości, co pokazywali już nie raz.
Podoba mi się koncertowa aranżacja Topielców, bo jest kapitalnie wpasowana w klimat utworu. Wstęp na klawiszach, w tle sampler Denata, a potem po pierwszej frazie wejście całego zespołu. I wokal Spiętego w zwrotce unisono z gitarą. Świetne. I następnie narastające napięcie w zwrotce. W studiu tez ono było, tylko że bardzo tajemnicze, mistyczne, a tu jest ono rock'n'rollowe
I znów refren i wyciszenie, i szaleńczy szum radiostacji. I znowu gitara, bas i perkusja i końcowy skowyt Huberta. Genialne. Ta aranżacja jest wg mnie najlepsza. Nie podoba mi się za to sceniczne granie takich utworów jak "Astrolog" i "Wiedźma". Z tego pierwszego zroobł się, moim zdaniem, lekki smet, podczas, gdy grali go wcześniej, było kapitalne napięcie i mistycyzm. Cały czas praktycznie smęcące klapy, bas jakiś taki nijaki i Krojc z gitarą. A gdzie ten lekki żywioł, który miał ten kawałek? Gdzie jest sampler? I gdzie jest zagubiony głos Huberta? Nie ma. Do mnie to nie przemawia. Za to "Wiedźma"... fajnie, jest inaczej, trochę weselej i bardziej skocznie. Ale założenie tego utworu (chyba) nie było takie. Jest to jeden z najstraszniejszych numerów na "Gusłach". Jak mi brakuje tutaj tego pięknego wstępu na fortepianie. Jak mi brakuje tych krzyków. Teraz słychac w tym więcej reggae. Niestety średnio mi się to podoba.
Oczywiście są to tylko moje odczucia. Jednym się podoba, drugim nie. Ja jestem z tych drugich.
pozdrawiam!