Może juz ktoś poruszył tę kwestię, ale mam pytanie. Czy to w porządku, ze mój Gospel, którym cieszę się od wczoraj, nie jest w żadnym papierowym opakowaniu i nie posiada żadnego zdjęcia osobnego? Płyta jest na plastikoej tacce a książeczka w przegródce (swoją drogą za wąskiej). I czy to Ok, że przód i tył okładki sa nadrukowane jakby krzywo (z tyłu kod kreskowy jest nawet ucięty)? Tak ma być?
A teraz o samej płycie... 9 numerów znałem już nagrania koncertu w Trójce, nic więdz dziwnego, że wersje studyjne po pierwszym przesłuchaniu wydały mi się jakieś takie bez życia. Ale za drugim już się przywyczaiłem. Jest to coś zupełnie innego od Powstania i Guseł, zabawa dźwiękami oraz konbwencja tekstów ciekawa. Słychać, że Lao tworzy coraz bardziej wój własny styl, bo jest tu sporo z "crossoverowości" "Guseł" i czadu "Powstania", ale wszystko ma zupełnie swoisty klimat niepodobny do niczego. Trudno mi wyróżnić jakąś piosenkę, każda ma w sobie to "coś" i żadna nie sprawia wrażenia "zapchajdziury". Na pewno nie jest to concept album, mimo wiadomych inspiracji w większości numerów.