Wrażenia po pierwszym przesłuchaniu, wrażenia na gorąco - chciałbym zaznaczyć, są takie, że sample to jednak nie wiele warte są.
Bo takich płyt się nie da "wysamplować".
Ale od początku:
Płyta wydana jest w bardzo estetycznym digipacku, to znaczy bardziehj mini packu (jak podaje wikipedia), bo wsadzona jest w przegródkę, a nie na tacce. W drugiej przegródce znajdujemy książeczkę z tekstami i takimi tam (niektórzy forumowicze powinni wnikliwie przejrzeć
). Całość opakowana jest w papierową kopertę, w której znajdziemy też "mini plakat" Lao.
Brzmieniowo to płyta mnie na razie bardzo zaskoczyła...masa, naprawdę masa dźwięków. Nie jest to taki walec jak Powstanie, czy Gusła - to zupełnie inny rodzaj muzyki zagrany przez zupełnie inny zespół.
Bo to chyba jest klucz do frajdy z "Gospel" - odcięcie tej płyty od poprzednich.
Ale, uspokajając Państwa, moc jest!
Nie będę opisywał wszystkich kawałków, ale powiem, że na czele listy są:
Zbawiciel Diesel (chcę to na koncertach! Daj mi!)
Hydropiekłowstąpienie (kobiety jak chór anielski, albo jak syreny jakoweś... z tego kawałka przebija jakiś niepokój)
Czarne kowboje...
dobra...Prawie cała płyta byłaby na tej liscie, więc nie będę jej kontynuował, napiszę, co mi się nie podoba:
Do syna Józefa Cieślaka (nie ten wokal, nie to "coś")
I na razie tyle...może coś mi się przestanie podobać.
Państwo Szanowni, odłóżmy więc Gusła i Powstanie na półkę...zrzućmy więc ze Słonimskim płaszcze Konrada i chodźmy do cyrku. Cyrku, w którym nie wszystko jest takie wesołe...jak to w życiu, że takim banałem zakończę.
Chwalmy Pana!