przez kasza » lipca 27 2008 - 23:45:51
Początek jest (chyba) po węgiersku, a wiadomo Węgrzy podzielają polskie aspiracje, temperament
i uwielbienie dla mocnych trunków (z Poradnika ksenofoba),
ale po przeczytaniu interpretacji bereta o losie podmiotu lirycznego z Korei Północnej,
nie odważę się rozwinąć tematu madziarskiego, choć pojawia się słowo "bratku", a Polak-Węgier dwa bratanki;
zresztą byłoby to trudne - uzasadniam:
- nie łączy nas ani język "poczułem się w obowiązku donieść ci...";
- ani granica "się widujemy";
owszem widywać możemy się sporadycznie, ale druga linijka o szczotkowaniu zębów razem -
domyślam się, że nawet twarzą w twarz - rozwiewa wątpliwość.
Uważam, że lustro jest tu kluczowe, bo
jak szoruje się zęby to przed lustrem,
i jak się stoi przed tym lustrem,
i gapi się na siebie (alter ego - HardChief słusznie zauważył i trafnie wykorzystał - alter ego=drugie ja=odbicie lustrzane, które nie może mieć mateczki i dlatego "jakbyśmy...") to różne rzeczy mogą przyjść do głowy;
w tym wypadku bohater zauważa, że człowiek to istota chwiejna, źródło przewrotności,
a on sam wcale nie jest taki fajny (zdarza mu się gderać już od śniadania i może nawet zamiast);
jednak ostatecznie, choć zdaje sobie z tego sprawę (miał przecież przemyślenia) nie ma ochoty się zmieniać
(świadczy o tym zdanie "i wcale nie musisz się zmieniać + rechot w tle"),
lub po prostu już nie potrafi...
Niestety "revolution" trwała ok. 2 minut - rozpoczęła się od nakładania pasty na szczoteczkę, a skończyła na płukaniu ust.
co do "tam tam" - nie doszukujmy się ósmego dna, bo myślę, że "się pojebało z Powstaniem sorry" zwyczajnie, z rozpędu :>
Ostatnio edytowano sierpnia 6 2008 - 15:31:01 przez
kasza, łącznie edytowano 3 razy