W końcu sobie przeczytałem ten wątek. Chciałem nową płytę usłyszeć bez niczego w głowie o niej i omijałem m.in. ten temat na forum.
Po trzech koncertach i przesłuchaniu płyty kilkukrotnie mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że płyta mi się podoba.
Na DC/AC nie podobała mi się Zima Stulecia, którą grali na koncertach (np. Palladium), Dłoni nie było nigdy z tego co wiem i nie ma być (trochę łatwy tekst do wpadki ).
Na Soundtracku nie trafiają do mnie, póki co, trzy numery : "4 piosenki", "Idzie wiatr" oraz "Kołysanego" (przypomina Antyszanty ) - wychodzi 33% płyty. Intra nie liczę (może mam jakieś zaćmienie teraz ale to jest pierwsze intro na płytach LC...).
Pozostałe 66% jednak mocno kręci. Najmocniej, w kolejności : Dym, Zombie!, Jestem psem.
Część widzę, że narzeka na to, że znów zupełnie inaczej. No cóż. To jest właśnie to co jest najlepszego w Lao Che.
Co sprawia, że ta kapela to jest prawdziwy fenomen.
Nie wszystkim się musi podobać każdy ich materiał i nie ma co mówić by wrócili do stylistyki z jakiejś poprzedniej płyty.
Jak kolejny album będzie taki sam jak poprzedni to będzie wypadało powiedzieć, że się skończyli... i nie na Kill'em All.
Tak patrzę, że to jest płyta, która jako całość podoba mi się najmniej a mimo to te nowe kawałki tak kręcą, że nie mam poczucia by ta płyta była słabsza.
Czy, że się gdzieś tam z nimi minąłem.
Siódmy rok stoję murem za tym zespołem i czekam na więcej.
Ze dwa lata czekania